poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 9

Bal cz. 2

A więc witajcie po tygodniowej przerwie, za która bardzo przepraszam. Widzicie, wena i chęci nie towarzyszyły mi ostatnio. Rozdział jest trochę krótki, ale nie bójcie się, kolejne będą dłuższe. Nie wiem czy wiecie, ale komentarze na pewno zmotywują mnie do działania ;) Zapraszam do czytania :

Dedykuję ten rozdział Belli - mojej pierwszej wiernej czytelniczce.  
 
Blaise uśmiechnął się tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem i zapytał :

- To co? Zaczynamy prawdziwą zabawę?
Jak na zawołanie, po chwili znaleźli się przy nas przyjaciele. Sprawdziliśmy czy w pobliżu nie ma żadnych nauczycieli i wyciągnęliśmy butelki ognistej. Następnie zaczęliśmy pić, śmiać się i gadać. Po kilku kubeczkach weszliśmy na parkiet. Nigdy nie czułam się tak rozluźniona. Wirowałam na parkiecie. Tańczyłam z dosłownie każdym. Nim się spostrzegłam straciłam z oczu moich przyjaciół. Jednak nie przejęłam się tym, w ogóle. Tym razem wczułam się w muzykę. Była to moja ulubiona piosenka, więc nie potrzebowałam nikogo do szczęścia. Gdy się skończyła postanowiłam znaleźć chociażby Pansy. Poszłam do miejsca, w którym ostatnio się widzieliśmy.
- Jak się bawisz moja kochana kuzynko? – usłyszałam głos Harry’ego.
- Całkiem nieźle, a ty?
- Przestań Madeline, dobrze wiesz, że przyszedłem po pelerynę. Oddaj ją, bo zrobi się naprawdę nieprzyjemnie.
- Myślisz, że mam ją przy sobie? Na balu? Serio Potter? No, ale powracając do tematu, oddam ci ją.
- To akurat wiem. Kiedy?
- Jutro, przed kolacją – odpowiedziałam stanowczo. Harry był widocznie zdziwiony. Pewnie spodziewał się długiej kłótni.
- Na to mogę się zgodzić. Jednakże nie myśl sobie i tak jestem na ciebie wściekły za to co zrobiłaś.
- Mhm – mruknęłam i kontynuowałam szukanie mojej przyjaciółki. Lepiej było mieć z głowy cały ten „problem” z Harrym. Po chwili doszłam do stołów i rozejrzałam się. To co zobaczyłam rozbudziło we mnie odruch wymiotny. Draco przyciskał swoje usta do ust Pansy. Tak, całowali się. Na początku wyglądało to całkiem niewinnie, ale potem przerodziło się w namiętny pocałunek. Oczywiście mogłabym się cieszyć ze szczęścia przyjaciółki, ale to nie wyglądało zbyt dobrze. Pansy miała zamknięte oczy, a na jej twarzy widniał błogi uśmiech. Za to Malfoy… W jego wyrazie twarzy nie było żadnych emocji. Oczy Ślizgona pochłaniały jej ciało, a ręce schodziły coraz niżej.
- Nikt nie będzie wykorzystywał moich przyjaciół – pomyślałam i podeszłam do nich z pełnym kubkiem. Następnie „potknęłam się” i wylałam jego zawartość na Draco.
- Przepraszam, tak mi przykro. Szukałam was i gdy już byłam blisko straciłam równowagę. To chyba przez moją długą sukienkę. Wybaczcie mi – powiedziałam z udawanym żalem. Ślizgoni patrzyli się na mnie, Pansy była jakby rozczarowana i zirytowana, a Draco ogarniała wściekłość. Bez słowa zaczął od nas odchodzić.
- Widzę, że zżera cię zazdrość – mruknął tak, że tylko ja go słyszałam. Zdenerwował mnie, nie dość że był zarozumiały, to jeszcze głupi. Jednakże najbardziej wkurzyło mnie to, że przypomniał mi o jego zaproszeniu, a przy tym o tym, że nie opowiedziałam o nim Pansy. Po prostu nie chciałam jej zranić. Mimo wszystko, gdzieś w środku, naprawdę głęboko, tam gdzie wzrok nie sięga, było we mnie trochę dobra i empatii.
- Dlaczego mi to zrobiłaś? Bo… musi być powód, nie?
- Po prostu to był zły czas, Pansy.
- Słucham?
- Po pierwsze jesteście trochę pijani. Po drugie widziałam na twojej twarzy uczucie, którym go darzysz, a on… Nie chcę, żeby cię skrzywdził. Poczekaj aż będziesz pewna, że Draco coś do ciebie czuje.
- Twierdzisz, że jestem łatwa?!
- Pansy do cholery, po prostu się martwię!
- No dobrze, wiem. Ale następnym razem pozwól MI decydować. Nie będziesz za mną biegać i patrzeć czy nie popełniam błędów. Muszę sobie sama radzić.
- Wiem, ale przyjaźnimy się, nie?
- Nie zmieniaj tematu. Pewnie zrobiłaś dobrze, ale mogłaś się nie wtrącać.
- Mam inne zdanie.
- Maddie, skarbie, uwielbiam się z tobą kłócić, ale nie dzisiaj. Dla mnie ten bal jest ważny – powiedziała, a ja uśmiechnęłam się do niej.
- Co powiesz na „coś” do picia?
- Chętnie – odpowiedziała, a my poszłyśmy do stołu. Nasze sprzeczki zawsze tak wyglądały – chwilę się kłóciłyśmy, a potem udawałyśmy, że nic się nie stało. Nie wiem czy to dobrze, ale tak po prostu było. Okazało się, że nasi przyjaciele stali tam, gdzie ich szukałyśmy. Ponownie wlaliśmy sobie trunek do kubeczków.
- Wznieśmy toast – powiedziałam i wszyscy włącznie ze mną podnieśli swoje szklanki. – Za nas! Za najlepszych Ślizgonów, jacy kiedykolwiek istnieli oraz za naszą przyjaźń! Za każdą wspólnie spędzoną chwilę!
- Za nas i za naszą przyjaźń! – wrzasnęli i stuknęliśmy się kubeczkami. Po chwili każdy z nas wziął porządnego łyka.
- Kto by pomyślał, że jest w tobie tyle czułości – zaśmiał się Blaise, a my mu zawtórowaliśmy. Byliśmy… szczęśliwi. Po chwili kontynuowaliśmy zabawę. Im później było, tym wolniejsze piosenki leciały. Kołysałam się do muzyki, gdy podszedł do mnie pewien Puchon – Wes Shacklebolt (osoba, którą miał się „zająć” Blaise).
- Mógłbym ukraść ci jeden taniec?
- Oczywiście – odparłam z uśmiechem i podeszłam do chłopaka. Tańczyliśmy blisko siebie, gdy zdecydowałam zadać mu pierwsze pytanie.
- Słyszałam, że zaprzyjaźniłeś się z Zabinim. Czy to prawda?
- Można tak powiedzieć… Po prostu gadamy częściej niż zwykle. A co, zazdrosna? – mrugnął do mnie, a ja się uśmiechnęłam.
- I to jak, w końcu Blaise jest moim bardzooo dobrym przyjacielem. No, ale cóż, czasem trzeba się dzielić – roześmiał się.
- Widzę, że ludzie nie kłamią.
- Nie zawsze – mruknęłam. – A w jakiej sprawie?
- W sprawie twojej urody i poczucia humoru.
- I inteligencji – dodałam.
- Właśnie.
- Dziękuję – powiedziałam moim miłym tonem. – Wracając do tematu, macie w ogóle o czym rozmawiać z Blaise’m?
- Ah ta zazdrość… Głównie gadamy o naszych rodzinach, domach, ale też o quidditchu.
Zamyśliłam się, patrząc na jego naiwność, Ślizgon musiał wyciągnąć z niego naprawdę dużo, za dużo. Najgorsze, że nie wiedziałam po co im te wszystkie informacje.
- Dzięki za taniec – powiedziałam, a on złapał mnie za rękę, gdy odchodziłam.
- Mam nadzieję, że następnym razem pogadamy ze sobą dłużej.
- Na pewno tak będzie.
Gdy chodziłam po Sali zauważyłam, że przy naszym miejscu nie pili już tylko moi przyjaciele. Stała tam także całkiem spora grupka 6. i 7-klasistów. Przed oczami błysnęła mi butelka ognistej.
- Dołączysz do nas? – zapytała Pansy.
- Chętnie, ale nie boicie się, że nauczyciele was zobaczą?
- Nie widziałaś?
- …
- Wszyscy nauczyciele wyszli z balu kilka minut temu.
- A więc nalejcie mi też! – krzyknęłam do stojących dalej uczniów. Po chwili prawie każdy starszy Hogwarczyk (oprócz Gryfonów ) trzymał kubek trunku, śmiał się i krzyczał. Z naszego szkolnego balu zrobiliśmy całkiem niezłą imprezę. Widziałam nawet całujące się i odważnie tańczące pary.
- Gdyby teraz weszli nauczyciele… - pomyślałam wesoło. Wypiłam trochę za dużo, ale wtedy liczyła się tylko zabawa.
- Następnym razem, podczas twojego marudzenia na bal, przypomnę ci ten szeroki uśmiech.
- Że na mojej twarzy?
- Na twojej, mojej, reszty naszych przyjaciół, wszystkich – odpowiedziała kołysząca się obok mnie Pansy.
- Wybacz mi czarnowłosa pani, ale muszę porwać twoją przyjaciółkę.
- A ja to już głosu nie mam?
- Za dużo wypiłaś – odpowiedział mi Blaise i zaciągnął mnie na sam środek parkietu. Piosenka była dość szybka, a my tańczyliśmy całkiem dobrze, więc zwróciliśmy na siebie uwagę. Po chwili prawie każdy się nam przyglądał. Wzroki pełne zazdrości, podziwu, zachwytu i gniewu. To wszystko towarzyszyło właśnie nam – parze ślizgońskich przyjaciół, którzy uwielbiali być w centrum zainteresowania. Blaise obrócił mną, a gdy stanęłam ukłonił się. Zrobiłam to samo i uśmiechnęłam się. Parę osób zaczęło klaskać, inni śmiali się, a pozostali udawali, że to ich nie obchodzi. Myślałam, że wybuchnę śmiechem. Nie wiadomo czy to przez alkohol, taniec, czy sytuację, ale szczęście wylewało się ze mnie. Było wszędzie, w żyłach, w sercu, przepełniało mnie. Ten bal można zaliczyć do udanych. 



Znalezione obrazy dla zapytania isabelle fuhrman happy

6 komentarzy:

  1. Przeczytałam, przeczytałam. Bardzo fajny rozdział! Trochę się uśmiałam, bo przypomniał mi się film który niedawno oglądałam. Oby tak dalej! �� I weny, weny, dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytany! Kolejny przyjemny rozdział i kolejny raz pokazujesz,jak Madeline jest podobna do ciebie. Bardzo miło się czytało i czekam na następny.
    Pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również cię pozdrawiam panno Leah.
      Dziękuję, Madeline jest lepszą wersją mnie xd

      Usuń
  3. Chciałam się upewnić. Mogę sobie wydrukować wszystkie rozdziały? (Wygodniej mi się czyta, oczywiście nigdzie nie będę udostępniać) Jak zawsze świetnie się czyta :) Weny :*

    OdpowiedzUsuń