A więc witajcie po tygodniowej przerwie, za która bardzo przepraszam. Widzicie, wena i chęci nie towarzyszyły mi ostatnio. Rozdział jest trochę krótki, ale nie bójcie się, kolejne będą dłuższe. Nie wiem czy wiecie, ale komentarze na pewno zmotywują mnie do działania ;) Zapraszam do czytania :
Dedykuję ten rozdział Belli - mojej pierwszej wiernej czytelniczce.
Blaise uśmiechnął się tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem i zapytał
:
- To co? Zaczynamy prawdziwą zabawę?
Jak na zawołanie, po chwili znaleźli się przy nas przyjaciele.
Sprawdziliśmy czy w pobliżu nie ma żadnych nauczycieli i wyciągnęliśmy butelki
ognistej. Następnie zaczęliśmy pić, śmiać się i gadać. Po kilku kubeczkach
weszliśmy na parkiet. Nigdy nie czułam się tak rozluźniona. Wirowałam na
parkiecie. Tańczyłam z dosłownie każdym. Nim się spostrzegłam straciłam z oczu
moich przyjaciół. Jednak nie przejęłam się tym, w ogóle. Tym razem wczułam się
w muzykę. Była to moja ulubiona piosenka, więc nie potrzebowałam nikogo do
szczęścia. Gdy się skończyła postanowiłam znaleźć chociażby Pansy. Poszłam do
miejsca, w którym ostatnio się widzieliśmy.
- Jak się bawisz moja kochana kuzynko? – usłyszałam głos Harry’ego.
- Całkiem nieźle, a ty?
- Przestań Madeline, dobrze wiesz, że przyszedłem po pelerynę. Oddaj ją,
bo zrobi się naprawdę nieprzyjemnie.
- Myślisz, że mam ją przy sobie? Na balu? Serio Potter? No, ale
powracając do tematu, oddam ci ją.
- To akurat wiem. Kiedy?
- Jutro, przed kolacją – odpowiedziałam stanowczo. Harry był widocznie
zdziwiony. Pewnie spodziewał się długiej kłótni.
- Na to mogę się zgodzić. Jednakże nie myśl sobie i tak jestem na ciebie
wściekły za to co zrobiłaś.
- Mhm – mruknęłam i kontynuowałam szukanie mojej przyjaciółki. Lepiej
było mieć z głowy cały ten „problem” z Harrym. Po chwili doszłam do stołów i
rozejrzałam się. To co zobaczyłam rozbudziło we mnie odruch wymiotny. Draco
przyciskał swoje usta do ust Pansy. Tak, całowali się. Na początku wyglądało to
całkiem niewinnie, ale potem przerodziło się w namiętny pocałunek. Oczywiście
mogłabym się cieszyć ze szczęścia przyjaciółki, ale to nie wyglądało zbyt
dobrze. Pansy miała zamknięte oczy, a na jej twarzy widniał błogi uśmiech. Za
to Malfoy… W jego wyrazie twarzy nie było żadnych emocji. Oczy Ślizgona
pochłaniały jej ciało, a ręce schodziły coraz niżej.
- Nikt nie będzie wykorzystywał moich przyjaciół – pomyślałam i podeszłam
do nich z pełnym kubkiem. Następnie „potknęłam się” i wylałam jego zawartość na
Draco.
- Przepraszam, tak mi przykro. Szukałam was i gdy już byłam blisko
straciłam równowagę. To chyba przez moją długą sukienkę. Wybaczcie mi –
powiedziałam z udawanym żalem. Ślizgoni patrzyli się na mnie, Pansy była jakby
rozczarowana i zirytowana, a Draco ogarniała wściekłość. Bez słowa zaczął od
nas odchodzić.
- Widzę, że zżera cię zazdrość – mruknął tak, że tylko ja go słyszałam.
Zdenerwował mnie, nie dość że był zarozumiały, to jeszcze głupi. Jednakże
najbardziej wkurzyło mnie to, że przypomniał mi o jego zaproszeniu, a przy tym
o tym, że nie opowiedziałam o nim Pansy. Po prostu nie chciałam jej zranić.
Mimo wszystko, gdzieś w środku, naprawdę głęboko, tam gdzie wzrok nie sięga,
było we mnie trochę dobra i empatii.
- Dlaczego mi to zrobiłaś? Bo… musi być powód, nie?
- Po prostu to był zły czas, Pansy.
- Słucham?
- Po pierwsze jesteście trochę pijani. Po drugie widziałam na twojej
twarzy uczucie, którym go darzysz, a on… Nie chcę, żeby cię skrzywdził.
Poczekaj aż będziesz pewna, że Draco coś do ciebie czuje.
- Twierdzisz, że jestem łatwa?!
- Pansy do cholery, po prostu się martwię!
- No dobrze, wiem. Ale następnym razem pozwól MI decydować. Nie będziesz
za mną biegać i patrzeć czy nie popełniam błędów. Muszę sobie sama radzić.
- Wiem, ale przyjaźnimy się, nie?
- Nie zmieniaj tematu. Pewnie zrobiłaś dobrze, ale mogłaś się nie
wtrącać.
- Mam inne zdanie.
- Maddie, skarbie, uwielbiam się z tobą kłócić, ale nie dzisiaj. Dla mnie
ten bal jest ważny – powiedziała, a ja uśmiechnęłam się do niej.
- Co powiesz na „coś” do picia?
- Chętnie – odpowiedziała, a my poszłyśmy do stołu. Nasze sprzeczki
zawsze tak wyglądały – chwilę się kłóciłyśmy, a potem udawałyśmy, że nic się
nie stało. Nie wiem czy to dobrze, ale tak po prostu było. Okazało się, że nasi
przyjaciele stali tam, gdzie ich szukałyśmy. Ponownie wlaliśmy sobie trunek do
kubeczków.
- Wznieśmy toast – powiedziałam i wszyscy włącznie ze mną podnieśli swoje
szklanki. – Za nas! Za najlepszych Ślizgonów, jacy kiedykolwiek istnieli oraz
za naszą przyjaźń! Za każdą wspólnie spędzoną chwilę!
- Za nas i za naszą przyjaźń! – wrzasnęli i stuknęliśmy się kubeczkami.
Po chwili każdy z nas wziął porządnego łyka.
- Kto by pomyślał, że jest w tobie tyle czułości – zaśmiał się Blaise, a
my mu zawtórowaliśmy. Byliśmy… szczęśliwi. Po chwili kontynuowaliśmy zabawę. Im
później było, tym wolniejsze piosenki leciały. Kołysałam się do muzyki, gdy
podszedł do mnie pewien Puchon – Wes Shacklebolt (osoba, którą miał się „zająć”
Blaise).
- Mógłbym ukraść ci jeden taniec?
- Oczywiście – odparłam z uśmiechem i podeszłam do chłopaka. Tańczyliśmy
blisko siebie, gdy zdecydowałam zadać mu pierwsze pytanie.
- Słyszałam, że zaprzyjaźniłeś się z Zabinim. Czy to prawda?
- Można tak powiedzieć… Po prostu gadamy częściej niż zwykle. A co,
zazdrosna? – mrugnął do mnie, a ja się uśmiechnęłam.
- I to jak, w końcu Blaise jest moim bardzooo dobrym przyjacielem. No,
ale cóż, czasem trzeba się dzielić – roześmiał się.
- Widzę, że ludzie nie kłamią.
- Nie zawsze – mruknęłam. – A w jakiej sprawie?
- W sprawie twojej urody i poczucia humoru.
- I inteligencji – dodałam.
- Właśnie.
- Dziękuję – powiedziałam moim miłym tonem. – Wracając do tematu, macie w
ogóle o czym rozmawiać z Blaise’m?
- Ah ta zazdrość… Głównie gadamy o naszych rodzinach, domach, ale też o
quidditchu.
Zamyśliłam się, patrząc na jego naiwność, Ślizgon musiał wyciągnąć z
niego naprawdę dużo, za dużo. Najgorsze, że nie wiedziałam po co im te
wszystkie informacje.
- Dzięki za taniec – powiedziałam, a on złapał mnie za rękę, gdy
odchodziłam.
- Mam nadzieję, że następnym razem pogadamy ze sobą dłużej.
- Na pewno tak będzie.
Gdy chodziłam po Sali zauważyłam, że przy naszym miejscu nie pili już
tylko moi przyjaciele. Stała tam także całkiem spora grupka 6. i 7-klasistów.
Przed oczami błysnęła mi butelka ognistej.
- Dołączysz do nas? – zapytała Pansy.
- Chętnie, ale nie boicie się, że nauczyciele was zobaczą?
- Nie widziałaś?
- …
- Wszyscy nauczyciele wyszli z balu kilka minut temu.
- A więc nalejcie mi też! – krzyknęłam do stojących dalej uczniów. Po
chwili prawie każdy starszy Hogwarczyk (oprócz Gryfonów ) trzymał kubek trunku,
śmiał się i krzyczał. Z naszego szkolnego balu zrobiliśmy całkiem niezłą
imprezę. Widziałam nawet całujące się i odważnie tańczące pary.
- Gdyby teraz weszli nauczyciele… - pomyślałam wesoło. Wypiłam trochę za
dużo, ale wtedy liczyła się tylko zabawa.
- Następnym razem, podczas twojego marudzenia na bal, przypomnę ci ten
szeroki uśmiech.
- Że na mojej twarzy?
- Na twojej, mojej, reszty naszych przyjaciół, wszystkich – odpowiedziała
kołysząca się obok mnie Pansy.
- Wybacz mi czarnowłosa pani, ale muszę porwać twoją przyjaciółkę.
- A ja to już głosu nie mam?
- Za dużo wypiłaś – odpowiedział mi Blaise i zaciągnął mnie na sam środek
parkietu. Piosenka była dość szybka, a my tańczyliśmy całkiem dobrze, więc
zwróciliśmy na siebie uwagę. Po chwili prawie każdy się nam przyglądał. Wzroki
pełne zazdrości, podziwu, zachwytu i gniewu. To wszystko towarzyszyło właśnie
nam – parze ślizgońskich przyjaciół, którzy uwielbiali być w centrum
zainteresowania. Blaise obrócił mną, a gdy stanęłam ukłonił się. Zrobiłam to
samo i uśmiechnęłam się. Parę osób zaczęło klaskać, inni śmiali się, a
pozostali udawali, że to ich nie obchodzi. Myślałam, że wybuchnę śmiechem. Nie
wiadomo czy to przez alkohol, taniec, czy sytuację, ale szczęście wylewało się
ze mnie. Było wszędzie, w żyłach, w sercu, przepełniało mnie. Ten bal można
zaliczyć do udanych.
Przeczytałam, przeczytałam. Bardzo fajny rozdział! Trochę się uśmiałam, bo przypomniał mi się film który niedawno oglądałam. Oby tak dalej! �� I weny, weny, dużo weny życzę!
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki, dzięki :*
UsuńPrzeczytany! Kolejny przyjemny rozdział i kolejny raz pokazujesz,jak Madeline jest podobna do ciebie. Bardzo miło się czytało i czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrówki!
Ja również cię pozdrawiam panno Leah.
UsuńDziękuję, Madeline jest lepszą wersją mnie xd
Chciałam się upewnić. Mogę sobie wydrukować wszystkie rozdziały? (Wygodniej mi się czyta, oczywiście nigdzie nie będę udostępniać) Jak zawsze świetnie się czyta :) Weny :*
OdpowiedzUsuńPewnie ;)
Usuń+ dzięki