- Kiedy
wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę i siada na stołku. Abbot,
Hanna! – wytłumaczyła nam profesor McGonagall i zawołała pierwszą dziewczynę. Czekałam
z niecierpliwością na poznanie mojego przydziału, jednak nie mogłam skupić się
na ceremonii. Moją całą uwagę przykuwał wygląd Wielkiej Sali. Nigdy nawet nie
wyobrażałam sobie tak wspaniałego miejsca. Oświetlały je tysiące świec
unoszących się w powietrzu ponad czterema długimi stołami, za którymi siedziała
reszta uczniów. Stoły zastawione były lśniącymi złotymi talerzami i pucharami.
U szczytu stał jeszcze jeden długi stół, przy którym zasiadali nauczyciele.
Jednak największe wrażenie robił na mnie sufit. Wyglądał on jak aksamitno
czarne sklepienie upstrzone gwiazdami. Wiedziałam, że było ono zaczarowane. *
- Black,
Madeline! – usłyszałam swoje nazwisko i imię, więc podekscytowana podeszłam do
krzesła i nałożyłam na głowę tiarę.
- Hmm –
usłyszałam w uchu cichy głosik. – Trudne, bardzo trudne. Jest córką Syriusza i
Dorcas, więc powinna pójść do Gryffindoru…. Odwaga, mnóstwo odwagi… Aczkolwiek
jest tu także dużo ambicji i sprytu… Tak oraz arogancja i inteligencja. Bardzo
inteligentna dziewczyna, urodzony lider. Już wiem – zafascynowana słuchałam
słów tiary. Miałam nadzieję, że przydzieli mnie tam, gdzie planowałam być.
Wiedziałam, że wiązało się to z poświęceniem oraz z pewnymi wyrzeczeniami,
jednakże…
- SLYTHERIN!
A więc stało
się. Nie zdążyłam pomyśleć niczego więcej, ponieważ usłyszałam brawa dochodzące
ze stołu Ślizgonów i krzyk Harry’ego :
- Nie! To
nie możliwe! Maddie?! – wiedziałam, że tak będzie. Byłam na to przygotowana.
Uśmiechnęłam się krzepiąco do mojego przyjaciela i zaczęłam iść z głową
podniesioną do góry w stronę mojej nowej rodziny – Ślizgonów. Zasmuciłam się.
Czułam, że jest to koniec mojej przyjaźni z Harrym. Jednak zaczynał się też
nowy rozdział w moim życiu, a to było tego ceną. Usiadłam obok jakiejś
blondynki z niebieskimi oczami. Po chwili obok mnie usiadła Pansy, a
naprzeciwko Blaise i Draco. Byłam naprawdę szczęśliwa. Chyba pierwszy raz w
życiu byłam w miejscu, do którego naprawdę pasowałam.
- No proszę,
córeczka Syriusza i Dorcas Black u nas. I jak się czujesz w całkiem nowym
otoczeniu? – zapytał Blaise z szerokim uśmiechem.
- Powiem ci,
że całkiem nieźle. Z resztą, no wiesz, córka dwóch Gryfonów, ale jednak z rodu
Black. A to stare, arystokratyczne nazwisko zobowiązuje.
- Jakoś
twoich rodziców nie zobowiązało – powiedział Draco z szyderczym uśmiechem.
- Oj Draco,
odwal się od niej, po prostu zazdrościsz, że ma czystszą krew niż ty –
odpowiedziała Pansy, a my roześmialiśmy się. No tak, zapomniałam, że w
Slytherinie bardzo ważny jest status krwi . Na szczęście to nie będzie dla mnie
problem.
- A tak
serio, to cieszę się, że jesteś z nami. Od kiedy poznałyśmy się w pociągu,
miałam nadzieję, że tu trafisz.
- Ja też,
Pansy. Chcę osiągnąć coś naprawdę ważnego w życiu, a wiem, że najlepszym
sposobem na to jest bycie w Slytherinie. Dodatkowo myślę, że lepiej nie
pasowałabym do żadnego innego domu.
- Wiedziałaś
od początku, co nie? Czułaś, że wylądujesz u nas, więc weszłaś do naszego
przedziału w pociągu. Byłaś świadoma, że bycie samemu jest przereklamowane,
więc gdy nas zauważyłaś i stwierdziłaś, że jesteśmy urodzonymi Ślizgonami,
zakolegowałaś się z nami. Byliśmy twoją szansą na przyjemniejsze życie w
Slytherinie. Mam rację? – zapytał się Blaise. Uśmiechnęłam się z wyższością i
odpowiedziałam :
- Możliwe…
- No i kto
by pomyślał? Oj, Madeline, pasujesz do nas. Plan godny Ślizgona.
Po
przemówieniu dyrektora, na naszych stołach pojawiło się jedzenie. Wyglądało
wspaniale, dopiero gdy je zauważyłam poczułam głód. Wszyscy uczniowie rzucili
się na pełne półmiski. Następnie
ruszyliśmy za prefektami naszego domu, do lochów – miejsca, w którym
umieszczone były dormitoria Ślizgonów. Po chwili doszliśmy do kamiennej ściany.
Przez całą drogę rozmawiałam z Pansy, naprawdę ją polubiłam.
- Czysta
Krew – powiedział Lucjan Bole – prefekt. Następnie naszym oczom ukazało się
przejście wiodące do pokoju wspólnego. Miał on kamienne ściany i niskie
sklepienie. Z sufitu zwisały na łańcuchach zielonkawe lampy. Częściowo
znajdował się pod jeziorem dając światłu w pomieszczeniu zielonkawy
odcień. W pokoju znajdowało się wiele czarnych i ciemnozielonych, pikowanych
sof ze skóry, krzeseł i szafek z ciemnego drewna. Panowała tutaj niezwykła
atmosfera, jednak było tu też trochę zimno. Nad kominkiem wisiał herb
Slytherinu, czyli ogromny wąż. Nigdy nie widziałam podobnego miejsca, jednak
spodobało mi się tu. Pomimo tego, że nie było tu przytulnie, czułam się jak w
domu.
- Łał, robi
wrażenie – mruknęłam.
-
Zdecydowanie tak – przytaknęła Pansy. Następie Lucjan Bole opowiedział nam o
zasadach panujących w domu węża. Gdy już skończył ruszyliśmy do naszych dormitorii.
Jednak na mojej drodze stanęła osoba, której naprawdę nienawidziłam :
- Chyba ci
się domy pomyliły kochaniutka. Widzisz miejsce, w którym są sami zdrajcy krwi
to Gryffindor, a nie Slytherin. Nie potrzebujemy u nas kretynek…
- Masz rację
Dafne, jednak to dalej nie tłumaczy, co TY tu robisz. Wiesz, zawsze kojarzyłam
Slytherin z ambitnymi, sprytnymi geniuszami, a tu nagle wychodzi taka Dafne
Greengrass. Powiedz mi, co ja mam teraz myśleć? – przerwałam jej z szyderczym
uśmiechem. Moje słowa osiągnęły zamierzony efekt, ponieważ kilka osób zaczęło
się śmiać i spoglądać na mnie z zaciekawieniem.
- Jak
śmiesz?! Jesteś tylko marnym zdrajcą krwi, który brata się ze szlamami i myśli,
że może sobie tak po prostu przyjść do Slytherinu. A wiesz co? Nie może, nigdy
nie będziesz taka jak my. Zawsze będziesz odstawać, nie pasować. Próbujesz
dopasować się do nas, udawać naszego przyjaciela, a jak przyjdzie co do czego,
to staniesz po przeciwnej stronie. Ja wiem to teraz, inni na początku będą tobą
zaślepieni, ale potem poznają prawdę – słuchałam słów Ślizgonki z uśmiechem.
Czy ona naprawdę myślała, że wygra ze mną tę słowną potyczkę?
- Zawsze
wiedziałam, że masz problem z myśleniem, ale teraz, to już jestem tego pewna.
Naprawdę twierdzisz, że gdybym była po stronie szlam, to poszłabym do
Slytherinu? A więc nie, Dafne, nie zrobiłabym tak. Po co miałabym się tak
poświęcać, gdybym nie popierała waszych poglądów? Mam zamiar się tu zadomowić,
a tobie radzę się z tym pogodzić. Uwierz mi, nie chcesz mieć mnie za wroga.
Mogłabym zniszczyć ci życie, gdybym tego chciała, więc uważaj Greengrass. Z
osobami z rodu Black, się nie zadziera. Przemyśl to. A teraz odsuń się, chcę
przejść. – powiedziałam i przeszłam z głową podniesioną do góry oraz z
uśmiechem na twarzy obok Dafne. Po chwili znalazłam się w moim dormitorium. Znajdowały
się tu trzy łóżka. Miały zielonoszare pościele. Obrazy również były w takich
kolorach. Na szczęście, w tym pokoju było dużo przestrzeni. Działo się tak
dzięki wysokiemu sufitowi. Przy łóżkach stały szare szafki nocne oraz kufry. Dormitorium
robiło wrażenie nowoczesnego. Spodobało mi się. Było totalnym przeciwieństwem mojego
pokoju, znajdującego się w Londynie. Aczkolwiek robiło na mnie dobre wrażenie. Po
chwili zauważyłam, że na jednym łóżku leży moja walizka oraz klatka z Bonnie.
Uśmiechnęłam się. Jednak po chwili mój uśmiech zniknął. Przypomniałam sobie, że
będę musiała wysłać list do rodziców, którzy jeszcze nie wiedzą do jakiego domu
trafiłam.
- Cześć? – z
tego wszystkiego nie zauważyłam dziewczyny wchodzącej do pokoju. Miała piękne,
długie, brązowe włosy oraz niebieskie oczy. Wyglądała na typową marzycielkę,
odludka.
- Nazywam
się Evelyn Rookwood, wychodzi na to, że będziemy razem mieszkać.
- Na to
wygląda. Ja jestem Madeline Black, miło cię poznać – odpowiedziałam ze szczerym
uśmiechem.
- Chwila…
Czy to ty kłóciłaś się z Dafne?
- Tak, to
właśnie ja.
- Cieszę
się, że to zrobiłaś. Ktoś musiał jej wreszcie uświadomić, że nie jest
najlepsza. Gratuluję odwagi – powiedziała Evelyn i podeszła do swojego łóżka. Minutę
później czytała już książkę. Uśmiechnęłam się. Ucieszyłam się, że to właśnie na
nią trafiłam. W końcu równie dobrze mogłaby to być Dafne…
- O, Maddie,
tu jesteś. Zastanawiałam się gdzie poszłaś. Ale jej wygarnęłaś, no, no, no.
Jeżeli ktokolwiek miałby wątpliwości czy trafiłaś w dobre miejsce, to po tej
wymianie zdań, od razu by je utracił – powiedziała Pansy, wchodząc do
dormitorium. – I jak ci się podoba nasz pokój? Cześć Evelyn.
- Cześć –
mruknęła dziewczyna, a ja powiedziałam :
- Podoba mi
się, panuje tu taki specyficzny klimat. O lepszym pokoju nie mogłabym nawet
marzyć, a tobie?
- Powiem ci,
że mi też się podoba. Czuję, że przeżyjemy tu niezapomniane chwile.
- A żebyś
wiedziała. Jednak póki nasza przygoda się zacznie, muszę wyjaśnić moim rodzicom
jakim cudem znalazłam się w Slytherinie – powiedziałam, podeszłam do stolika i
zaczęłam pisać list na kartce.
Kochani Rodzice!
Jestem już w Hogwarcie,
po ceremonii rozpoczęcia roku szkolnego. Siedzę przy stoliku i piszę list do
was. Jednak nie robię tego w miejscu, w którym podejrzewacie, że jestem. Widzicie,
tiara przydzieliła mnie do… Slytherinu. Tak, teraz należę do domu węża i wiecie
co? Jestem z tego dumna. Myślę, że pasuję do tego miejsca i mam nadzieję, że to
zaakceptujecie. Pamiętacie naszą rozmowę? A więc teraz możecie udowodnić, że
nie kłamaliście. Kocham was i chciałabym, że byście wy też kochali mnie, bez
względu na to, w którym domu jestem. Nie martwcie się, nie zmienię się na
gorsze. Potrafię sobie radzić i to miejsce nie będzie na mnie oddziaływać.
Zawsze będę waszą Maddie. Przepraszam…
~Madeline Black
- No,
gotowe. Trzymaj Bonnie i zanieś ten list do rodziców. A, no i poczekaj na
odpowiedź – powiedziałam i wręczyłam list mojej sowie. Chciałam jeszcze pogadać
z Pansy, ale ona już spała w swoim łóżku. Za to Evelyn dalej czytała swoją
książkę. Stwierdziłam, że nie będę jej przeszkadzać i rozpakuję swoje rzeczy. Następnie
poszłam się umyć i przebrać w piżamę do łazienki. Potem położyłam się na łóżku
i zaczęłam myśleć :
- Slytherin… Mój nowy dom. Ale czy
sobie tu poradzę? W końcu są tu same mocne charaktery i jak ja mam się przez
nie przebić? Poradzę sobie, muszę. A gdy już to zrobię, to będę najszczęśliwszą
dziewczyną w Hogwarcie. Ale też i najpotężniejszą. Chciałabym być kimś więcej,
niż tylko zwykłą Ślizgonką. Może… Królową Slytherinu, tak, to brzmi już znacznie
lepiej. Gdyby mi się to udało… W końcu to nie może być aż tak trudne.
Przyjaciół już mam – Pansy, Blaise’a i może Draco. Dafne już pokonałam, co
prawda było to dopiero pierwsze starcie, ale… Kolejne nie będą trudniejsze.
Dzięki temu zwycięstwu dużo osób już mnie kojarzy. I szanuje, a szacunek jest
bardzo ważny. No i krew, w końcu w Slytherinie to jest ważne. Myślę, że mam
jedną z najczystszych, więc jest to moją przewagą. Najgorszy jest mój wiek. W
końcu pierwszak rządzić nie będzie… Ale za kilka lat, kto wie? …Zostaje jeszcze
sprawa z Harrym. Był moim najlepszym przyjacielem. Jest dla mnie bardzo ważny.
Jednak czy warto ciągnąć to dalej? W końcu byłoby to bardzo trudne. Przyjaźnie
ślizgońsko-gryfońskie nie są realne. Nie występują, tak po prostu jest. Z
resztą on na pewno znajdzie nowych przyjaciół i nie będzie potrafił spędzać
wolny czas z nimi i ze mną. Dla jego, dla naszego dobra będzie lepiej jeżeli to
skończymy. Zaboli nas to teraz mniej, niż by zabolało, gdybyśmy pokłócili się w
późniejszym czasie… Bo pokłócić, pokłócimy się na pewno. Nie możliwym jest
ciągnąć to dalej. Tak. A więc nie pozostało mi nic innego jak czekać. Czekać na
to, co przyniesie jutro.
* - w opisie Ceremonii Przydziału oraz w wyglądzie Wielkiej Sali znajdują się cytaty z Harry'ego Pottera.
Kolejny świetny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje <3
UsuńNiesamowicie wciąga ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie ;)
OdpowiedzUsuń