niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 2

Ślizgonka? 

Kolejna niedziela, kolejny rozdział ;) Niestety jest on trochę krótszy, ale myślę, że fabuła ma taką samą wartość. Jest to ostatni rozdział, w którym Madeline jest w pierwszej klasie. Koniec gadania, serdecznie zapraszam do czytania :) 

 
- Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę i siada na stołku. Abbot, Hanna! – wytłumaczyła nam profesor McGonagall i zawołała pierwszą dziewczynę. Czekałam z niecierpliwością na poznanie mojego przydziału, jednak nie mogłam skupić się na ceremonii. Moją całą uwagę przykuwał wygląd Wielkiej Sali. Nigdy nawet nie wyobrażałam sobie tak wspaniałego miejsca. Oświetlały je tysiące świec unoszących się w powietrzu ponad czterema długimi stołami, za którymi siedziała reszta uczniów. Stoły zastawione były lśniącymi złotymi talerzami i pucharami. U szczytu stał jeszcze jeden długi stół, przy którym zasiadali nauczyciele. Jednak największe wrażenie robił na mnie sufit. Wyglądał on jak aksamitno czarne sklepienie upstrzone gwiazdami. Wiedziałam, że było ono zaczarowane. *
- Black, Madeline! – usłyszałam swoje nazwisko i imię, więc podekscytowana podeszłam do krzesła i nałożyłam na głowę tiarę.
- Hmm – usłyszałam w uchu cichy głosik. – Trudne, bardzo trudne. Jest córką Syriusza i Dorcas, więc powinna pójść do Gryffindoru…. Odwaga, mnóstwo odwagi… Aczkolwiek jest tu także dużo ambicji i sprytu… Tak oraz arogancja i inteligencja. Bardzo inteligentna dziewczyna, urodzony lider. Już wiem – zafascynowana słuchałam słów tiary. Miałam nadzieję, że przydzieli mnie tam, gdzie planowałam być. Wiedziałam, że wiązało się to z poświęceniem oraz z pewnymi wyrzeczeniami, jednakże…
- SLYTHERIN!
A więc stało się. Nie zdążyłam pomyśleć niczego więcej, ponieważ usłyszałam brawa dochodzące ze stołu Ślizgonów i krzyk Harry’ego :
- Nie! To nie możliwe! Maddie?! – wiedziałam, że tak będzie. Byłam na to przygotowana. Uśmiechnęłam się krzepiąco do mojego przyjaciela i zaczęłam iść z głową podniesioną do góry w stronę mojej nowej rodziny – Ślizgonów. Zasmuciłam się. Czułam, że jest to koniec mojej przyjaźni z Harrym. Jednak zaczynał się też nowy rozdział w moim życiu, a to było tego ceną. Usiadłam obok jakiejś blondynki z niebieskimi oczami. Po chwili obok mnie usiadła Pansy, a naprzeciwko Blaise i Draco. Byłam naprawdę szczęśliwa. Chyba pierwszy raz w życiu byłam w miejscu, do którego naprawdę pasowałam.
- No proszę, córeczka Syriusza i Dorcas Black u nas. I jak się czujesz w całkiem nowym otoczeniu? – zapytał Blaise z szerokim uśmiechem.
- Powiem ci, że całkiem nieźle. Z resztą, no wiesz, córka dwóch Gryfonów, ale jednak z rodu Black. A to stare, arystokratyczne nazwisko zobowiązuje.
- Jakoś twoich rodziców nie zobowiązało – powiedział Draco z szyderczym uśmiechem.
- Oj Draco, odwal się od niej, po prostu zazdrościsz, że ma czystszą krew niż ty – odpowiedziała Pansy, a my roześmialiśmy się. No tak, zapomniałam, że w Slytherinie bardzo ważny jest status krwi . Na szczęście to nie będzie dla mnie problem.
- A tak serio, to cieszę się, że jesteś z nami. Od kiedy poznałyśmy się w pociągu, miałam nadzieję, że tu trafisz.
- Ja też, Pansy. Chcę osiągnąć coś naprawdę ważnego w życiu, a wiem, że najlepszym sposobem na to jest bycie w Slytherinie. Dodatkowo myślę, że lepiej nie pasowałabym do żadnego innego domu.
- Wiedziałaś od początku, co nie? Czułaś, że wylądujesz u nas, więc weszłaś do naszego przedziału w pociągu. Byłaś świadoma, że bycie samemu jest przereklamowane, więc gdy nas zauważyłaś i stwierdziłaś, że jesteśmy urodzonymi Ślizgonami, zakolegowałaś się z nami. Byliśmy twoją szansą na przyjemniejsze życie w Slytherinie. Mam rację? – zapytał się Blaise. Uśmiechnęłam się z wyższością i odpowiedziałam :
- Możliwe…
- No i kto by pomyślał? Oj, Madeline, pasujesz do nas. Plan godny Ślizgona.
Po przemówieniu dyrektora, na naszych stołach pojawiło się jedzenie. Wyglądało wspaniale, dopiero gdy je zauważyłam poczułam głód. Wszyscy uczniowie rzucili się na pełne półmiski.  Następnie ruszyliśmy za prefektami naszego domu, do lochów – miejsca, w którym umieszczone były dormitoria Ślizgonów. Po chwili doszliśmy do kamiennej ściany. Przez całą drogę rozmawiałam z Pansy, naprawdę ją polubiłam.
- Czysta Krew – powiedział Lucjan Bole – prefekt. Następnie naszym oczom ukazało się przejście wiodące do pokoju wspólnego. Miał on kamienne ściany i niskie sklepienie. Z sufitu zwisały na łańcuchach zielonkawe lampy. Częściowo znajdował się pod jeziorem dając światłu w pomieszczeniu zielonkawy odcień. W pokoju znajdowało się wiele czarnych i ciemnozielonych, pikowanych sof ze skóry, krzeseł i szafek z ciemnego drewna. Panowała tutaj niezwykła atmosfera, jednak było tu też trochę zimno. Nad kominkiem wisiał herb Slytherinu, czyli ogromny wąż. Nigdy nie widziałam podobnego miejsca, jednak spodobało mi się tu. Pomimo tego, że nie było tu przytulnie, czułam się jak w domu.
- Łał, robi wrażenie – mruknęłam.
- Zdecydowanie tak – przytaknęła Pansy.  Następie Lucjan Bole opowiedział nam o zasadach panujących w domu węża. Gdy już skończył ruszyliśmy do naszych dormitorii. Jednak na mojej drodze stanęła osoba, której naprawdę nienawidziłam :
- Chyba ci się domy pomyliły kochaniutka. Widzisz miejsce, w którym są sami zdrajcy krwi to Gryffindor, a nie Slytherin. Nie potrzebujemy u nas kretynek…
- Masz rację Dafne, jednak to dalej nie tłumaczy, co TY tu robisz. Wiesz, zawsze kojarzyłam Slytherin z ambitnymi, sprytnymi geniuszami, a tu nagle wychodzi taka Dafne Greengrass. Powiedz mi, co ja mam teraz myśleć? – przerwałam jej z szyderczym uśmiechem. Moje słowa osiągnęły zamierzony efekt, ponieważ kilka osób zaczęło się śmiać i spoglądać na mnie z zaciekawieniem.
- Jak śmiesz?! Jesteś tylko marnym zdrajcą krwi, który brata się ze szlamami i myśli, że może sobie tak po prostu przyjść do Slytherinu. A wiesz co? Nie może, nigdy nie będziesz taka jak my. Zawsze będziesz odstawać, nie pasować. Próbujesz dopasować się do nas, udawać naszego przyjaciela, a jak przyjdzie co do czego, to staniesz po przeciwnej stronie. Ja wiem to teraz, inni na początku będą tobą zaślepieni, ale potem poznają prawdę – słuchałam słów Ślizgonki z uśmiechem. Czy ona naprawdę myślała, że wygra ze mną tę słowną potyczkę?
- Zawsze wiedziałam, że masz problem z myśleniem, ale teraz, to już jestem tego pewna. Naprawdę twierdzisz, że gdybym była po stronie szlam, to poszłabym do Slytherinu? A więc nie, Dafne, nie zrobiłabym tak. Po co miałabym się tak poświęcać, gdybym nie popierała waszych poglądów? Mam zamiar się tu zadomowić, a tobie radzę się z tym pogodzić. Uwierz mi, nie chcesz mieć mnie za wroga. Mogłabym zniszczyć ci życie, gdybym tego chciała, więc uważaj Greengrass. Z osobami z rodu Black, się nie zadziera. Przemyśl to. A teraz odsuń się, chcę przejść. – powiedziałam i przeszłam z głową podniesioną do góry oraz z uśmiechem na twarzy obok Dafne. Po chwili znalazłam się w moim dormitorium. Znajdowały się tu trzy łóżka. Miały zielonoszare pościele. Obrazy również były w takich kolorach. Na szczęście, w tym pokoju było dużo przestrzeni. Działo się tak dzięki wysokiemu sufitowi. Przy łóżkach stały szare szafki nocne oraz kufry. Dormitorium robiło wrażenie nowoczesnego. Spodobało mi się. Było totalnym przeciwieństwem mojego pokoju, znajdującego się w Londynie. Aczkolwiek robiło na mnie dobre wrażenie. Po chwili zauważyłam, że na jednym łóżku leży moja walizka oraz klatka z Bonnie. Uśmiechnęłam się. Jednak po chwili mój uśmiech zniknął. Przypomniałam sobie, że będę musiała wysłać list do rodziców, którzy jeszcze nie wiedzą do jakiego domu trafiłam.
- Cześć? – z tego wszystkiego nie zauważyłam dziewczyny wchodzącej do pokoju. Miała piękne, długie, brązowe włosy oraz niebieskie oczy. Wyglądała na typową marzycielkę, odludka.
- Nazywam się Evelyn Rookwood, wychodzi na to, że będziemy razem mieszkać.
- Na to wygląda. Ja jestem Madeline Black, miło cię poznać – odpowiedziałam ze szczerym uśmiechem.
- Chwila… Czy to ty kłóciłaś się z Dafne?
- Tak, to właśnie ja.
- Cieszę się, że to zrobiłaś. Ktoś musiał jej wreszcie uświadomić, że nie jest najlepsza. Gratuluję odwagi – powiedziała Evelyn i podeszła do swojego łóżka. Minutę później czytała już książkę. Uśmiechnęłam się. Ucieszyłam się, że to właśnie na nią trafiłam. W końcu równie dobrze mogłaby to być Dafne…
- O, Maddie, tu jesteś. Zastanawiałam się gdzie poszłaś. Ale jej wygarnęłaś, no, no, no. Jeżeli ktokolwiek miałby wątpliwości czy trafiłaś w dobre miejsce, to po tej wymianie zdań, od razu by je utracił – powiedziała Pansy, wchodząc do dormitorium. – I jak ci się podoba nasz pokój? Cześć Evelyn.
- Cześć – mruknęła dziewczyna, a ja powiedziałam :
- Podoba mi się, panuje tu taki specyficzny klimat. O lepszym pokoju nie mogłabym nawet marzyć, a tobie?
- Powiem ci, że mi też się podoba. Czuję, że przeżyjemy tu niezapomniane chwile.
- A żebyś wiedziała. Jednak póki nasza przygoda się zacznie, muszę wyjaśnić moim rodzicom jakim cudem znalazłam się w Slytherinie – powiedziałam, podeszłam do stolika i zaczęłam pisać list na kartce. 

Kochani Rodzice!
Jestem już w Hogwarcie, po ceremonii rozpoczęcia roku szkolnego. Siedzę przy stoliku i piszę list do was. Jednak nie robię tego w miejscu, w którym podejrzewacie, że jestem. Widzicie, tiara przydzieliła mnie do… Slytherinu. Tak, teraz należę do domu węża i wiecie co? Jestem z tego dumna. Myślę, że pasuję do tego miejsca i mam nadzieję, że to zaakceptujecie. Pamiętacie naszą rozmowę? A więc teraz możecie udowodnić, że nie kłamaliście. Kocham was i chciałabym, że byście wy też kochali mnie, bez względu na to, w którym domu jestem. Nie martwcie się, nie zmienię się na gorsze. Potrafię sobie radzić i to miejsce nie będzie na mnie oddziaływać. Zawsze będę waszą Maddie. Przepraszam…
~Madeline Black

- No, gotowe. Trzymaj Bonnie i zanieś ten list do rodziców. A, no i poczekaj na odpowiedź – powiedziałam i wręczyłam list mojej sowie. Chciałam jeszcze pogadać z Pansy, ale ona już spała w swoim łóżku. Za to Evelyn dalej czytała swoją książkę. Stwierdziłam, że nie będę jej przeszkadzać i rozpakuję swoje rzeczy. Następnie poszłam się umyć i przebrać w piżamę do łazienki. Potem położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć :
- Slytherin… Mój nowy dom. Ale czy sobie tu poradzę? W końcu są tu same mocne charaktery i jak ja mam się przez nie przebić? Poradzę sobie, muszę. A gdy już to zrobię, to będę najszczęśliwszą dziewczyną w Hogwarcie. Ale też i najpotężniejszą. Chciałabym być kimś więcej, niż tylko zwykłą Ślizgonką. Może… Królową Slytherinu, tak, to brzmi już znacznie lepiej. Gdyby mi się to udało… W końcu to nie może być aż tak trudne. Przyjaciół już mam – Pansy, Blaise’a i może Draco. Dafne już pokonałam, co prawda było to dopiero pierwsze starcie, ale… Kolejne nie będą trudniejsze. Dzięki temu zwycięstwu dużo osób już mnie kojarzy. I szanuje, a szacunek jest bardzo ważny. No i krew, w końcu w Slytherinie to jest ważne. Myślę, że mam jedną z najczystszych, więc jest to moją przewagą. Najgorszy jest mój wiek. W końcu pierwszak rządzić nie będzie… Ale za kilka lat, kto wie? …Zostaje jeszcze sprawa z Harrym. Był moim najlepszym przyjacielem. Jest dla mnie bardzo ważny. Jednak czy warto ciągnąć to dalej? W końcu byłoby to bardzo trudne. Przyjaźnie ślizgońsko-gryfońskie nie są realne. Nie występują, tak po prostu jest. Z resztą on na pewno znajdzie nowych przyjaciół i nie będzie potrafił spędzać wolny czas z nimi i ze mną. Dla jego, dla naszego dobra będzie lepiej jeżeli to skończymy. Zaboli nas to teraz mniej, niż by zabolało, gdybyśmy pokłócili się w późniejszym czasie… Bo pokłócić, pokłócimy się na pewno. Nie możliwym jest ciągnąć to dalej. Tak. A więc nie pozostało mi nic innego jak czekać. Czekać na to, co przyniesie jutro. 

             
                          Znalezione obrazy dla zapytania Slytherin

* - w opisie Ceremonii Przydziału oraz w wyglądzie Wielkiej Sali znajdują się cytaty z Harry'ego Pottera. 

4 komentarze: