poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 5

Narada

Zdecydowałam, że od teraz rozdziały będę wrzucać co poniedziałek. Nie wyrabiałam się na niedzielę... Pamiętajcie o komentarzach, miło byłoby je zobaczyć. Z tego rozdziału jestem całkiem zadowolona, więc zapraszam :) :



Wyszłam z dormitorium. Udało mi się nie obudzić dziewczyn. Musiałam zrealizować mój plan odkrycia ich tajemnicy. Moje działanie miało skupiać się wokół jednego przedmiotu – Peleryny Niewidki. Wiedziałam, że Harry ją posiada. Bawiliśmy się nią jako dzieci. Dzięki temu magicznemu przedmiotowi mogłabym podsłuchać całą „naradę” Ślizgonów. Ruszyłam do wieży Gryffindoru, ponieważ tam wg Mapy Huncwotów znajdował się mój kuzyn. Po chwili stałam już pod portretem Grubej Damy.
- Mogłaby mnie pani wpuścić do środka? Mam bardzo ważną sprawę do załatwienia, jednak nie znam hasła – powiedziałam z czarującym uśmiechem.
- Nie wpuszczę do środka Ślizgona. Na pewno masz złe zamiary! – odpowiedziała oburzona. Nie pozostawało mi nic innego jak czekać na kogoś, kto będzie znał hasło. Po kilku minutach do obrazu podeszła rudowłosa dziewczynka z pierwszej klasy. Popatrzyła się na mnie ze strachem, więc uśmiechnęłam się do niej.
- Nie zwracaj na mnie uwagi. Po prostu muszę załatwić pewną sprawę – powiedziałam najmilszym tonem, jakim umiałam.
- Czekoladowe Żaby – powiedziała dziewczynka i po rozsunięciu obrazu weszła do środka. Wykorzystałam okazję i już po chwili stałam w pokoju wspólnym Gryffindoru. Moim pierwszym spostrzeżeniem była różnica pomiędzy tym pomieszczeniem, a naszym, Ślizgońskim. Ten pokój charakteryzował się kolorami: czerwonym i złotym. Dodatkowo było tu przytulnie i ciasno. Wszędzie znajdowały się okna, więc pokój wspólny cechowała jasność.  Dopiero po chwili zobaczyłam, że wszyscy Gryfoni siedzący na kanapach utkwili we mnie spojrzenia. Uśmiechnęłam się z wyższością i zapytałam :
-Gdzie znajduje się dormitorium Harry’ego Pottera?
- A po co ci to?! Wracaj do Lochów!
- A jak ci powiem, to umówisz się ze mną?
- Przecież to Ślizgonka!
- Ale ładna Ślizgonka…
- Pierwsze drzwi po lewej!
Uśmiechnęłam się. Gryfoni to prawdziwi idioci. Cieszę się, że jestem Ślizgonką. Odwróciłam się bez słowa i ruszyłam do wskazanego mi dormitorium. Po chwili weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Cieszyłam się, że był tam tylko Harry. Nie zniosłabym widoku rudzielca, strasznie mnie irytował. Dodatkowo stwierdziłam, że tak będzie prościej.
- Co ty tu robisz? – zapytał zaskoczony.
- Mam prośbę.
- No pewnie. W ogóle ze mną nie rozmawiasz, obrażasz moich przyjaciół, a jak przyjdzie co do czego to przychodzisz po przysługę.
- Potrzebuję Peleryny Niewidki – odpowiedziałam niewzruszona . – Mam pewną naprawdę ważną rzecz do załatwienia i jest ona niezbędna.
- A co to za naprawdę ważna rzecz?
- Nie mogę ci powiedzieć. Pożyczysz mi, czy nie? Już wystarczająco mocno namęczyłam się, żeby tu przyjść.
- Pożyczę, jeżeli powiesz mi do czego jest ci potrzebna – odpowiedział. Uśmiechnęłam się. Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Szybko wyciągnęłam różdżkę i skierowałam ją w stronę Harry’ego.
- Drętwota! – krzyknęłam, a z mojej różdżki wydobyło się czerwone światło. Już po chwili Potter leżał nieprzytomny na ziemi.
- Accio Peleryna Niewidka! – rzuciłam kolejne zaklęcie dzięki któremu, z szafy mojego kuzyna, podleciał do mnie aksamitny materiał. Szczęśliwa wcisnęłam pelerynę do kieszeni i wyszłam z dormitorium. Następnie wyszłam z wieży i ruszyłam w stronę lochów. Nie miałam ochoty iść na śniadanie. Wiedziałam, że mój pobyt w Gryffindorze będzie jednym z głównych tematów. Lubiłam gdy ludzie o mnie mówili, jednak dzisiaj nie spodobałoby mi się to. Usiadłam więc przy kominku w pokoju wspólnym i zaczęłam czytać książkę. Byłam sama, a to zdarzało się naprawdę rzadko. Co dziwne, ta samotność podobała mi się. Nikt mi nie przeszkadzał, jedyne co słyszałam to swoje myśli. Wiedziałam jednak, że Ślizgoni zaraz wrócą ze śniadania. Czułam, że się zmieniam. Jednak nie byłam pewna na czym dokładnie ta zmiana polega.
- Madeline, Madeline, Madeline. Myślałem, że nic nie jest w stanie wytrącić mnie z równowagi. Jednak, udało ci się. Wyobraź sobie, idę na śniadanie, siadam przy stole i piję gorącą herbatę, gdy nagle słyszę, że moja przyjaciółka była w wieży Gryfdiotów i odwiedzała Harry’ego Pottera. Jak myślisz, jak zareagowałem? – zapytał lekko zirytowany Blaise, który wszedł do pokoju wspólnego i usiadł obok mnie na kanapie.
- Patrząc na plamę na twojej koszulce, myślę, że byłeś raczej zdziwiony – odpowiedziałam ze śmiechem. Po chwili Zabini spojrzał na swoją koszulkę i jeszcze bardziej się zirytował.
- Widzisz! To wszystko przez ciebie!
- Zawsze do usług.
- I to ja jestem irytujący?
- Cytuję : „Przecież wiesz, że uwielbiam się z tobą droczyć.”
Słysząc to Blaise przewrócił oczami i uśmiechnął się. Po chwili do pokoju weszło kilka osób, w tym moi przyjaciele. Za to Zabini zapytał:
- A tak serio, to po co tam szłaś?
- My też chcielibyśmy wiedzieć – dopowiedziała Pansy.
- Jak bym ja znała wasze WSZYSTKIE tajemnice, a wy moje, to byłoby bardzo nudno – odpowiedziałam tajemniczo.  – Idę przygotować się do wyjścia do Hogsmeade.
Po chwili wstałam i poszłam do dormitorium. Ślizgoni są sprytni, więc musiałam dobrze upozorować moje zakupy. Włożyłam do torby portfel, Pelerynę Niewidkę, Mapę Huncwotów i różdżkę.
- Do torby chyba zaglądać mi nie będą – mruknęłam i wyszłam z dormitorium. Zobaczyłam, że moi przyjaciele stoją przy kominku i szepczą. Wkurzyłam się.
- Mogliby być trochę ostrożniejsi. Mają mnie za idiotkę?! – pomyślałam.
- No, to ja już idę. Miłej randki Pansy! Miłego… odpoczynku chłopcy! – powiedziałam.
- Dzięki, paa – usłyszałam przy wychodzeniu. Szłam  do Pokoju Życzeń. Stwierdziłam, że to najlepsze miejsce, w którym mogłabym poczekać na spotkanie Ślizgonów. Po chwili spotkałam pewnego chłopaka. Był to Krukon, zdawało mi się, że nazywa się Trevor Boot.
- Cześć Madeline. Nie wiem czy mnie kojarzysz, ale… Masz z kim iść do Hogsmeade?
- Nie, ale jeszcze tam nie idę.
- Dobrze, mógłbym na ciebie poczekać, jeślibyś chciała oczywiście.
- Spieszy mi się. Zaproś kogoś innego – odpowiedziałam i szybko odeszłam. Zdziwiłam się.
- Czy on naprawdę myślał, że z nim pójdę? Przed nim zapraszało mnie tylu chłopców, a im także odmawiałam. Nie rozumiem. Czy wyglądam jakbym szukała chłopaka? Nikt mi się nie podoba i mam nadzieję, że tak pozostanie. Związek to tylko strata czasu. Nie potrzebuję tego, nie teraz – pomyślałam. Po chwili doszłam na siódme piętro. Następnie przeszłam się 3 razy wzdłuż ściany, intensywnie myśląc o małym pokoju z kominkiem, stolikiem i wygodnym fotelem. Dzięki temu przede mną pojawiły się drzwi prowadzące do właśnie takiego pomieszczenia. Tak działał Pokój Życzeń – zbawienie wszystkich uczniów. Usiadłam na fotelu i wyjęłam Mapę Huncwotów z torby. Następnie zaczęłam szukać moich przyjaciół. Na razie byli oni razem z innymi Ślizgonami w pokoju wspólnym. Nie pozostało mi nic innego jak czekać. Pomyślałam o szklance czarnej kawy i francuskim rogaliku. Na moje szczęście pojawiły się one na stoliku ustawionym obok fotela. W momencie rozkoszowania się kawą zobaczyłam, że Millicenta, Pansy, Draco, Blaise, Harper i Dafne idą w stronę dormitorium chłopców.
- Serio, teraz?! – pomyślałam, ubrałam Pelerynę Niewidkę i pobiegłam w stronę lochów. Po chwili stałam pod drzwiami „pokoju narad”. Zaczęłam zastanawiać się co mogę zrobić, aby wejść do środka. Nie chciałam marnować czasu. Po chwili zapukałam do dormitorium. Tak jak się spodziewałam Blaise otworzył drzwi i zaczął się rozglądać.
- Halo? Ktoś tu jest? – zapytał zdziwiony, a po chwili wyszedł na korytarz. – Halo?!
Ja za to wykorzystałam sytuację i weszłam do pokoju. Stanęłam w kącie, tak żeby nikt we mnie nie wszedł. Niewidzialność bywa użyteczna.
- O co chodziło? – zapytał Draco wchodzącego do dormitorium Blaise’a.
- Nie wiem, chyba ktoś robił sobie żarty – odpowiedział i zamknął drzwi. Zdziwiłam się. Jego ton był taki poważny.
- Na czym skończyliśmy?  Zamierzam iść jeszcze do Hogsmeade, więc się pospieszmy – powiedziała zirytowana Dafne.
- Dostałem list od mojego taty. Powierzył nam pewne zadanie. Jak się domyślacie dotyczy ono zgromadzenia. Otóż możemy mu pomóc. Czy ktoś jest przeciwko? – zapytał Draco.
- Jakbyśmy mieli coś do gadania… - mruknął Blaise, a blondyn spojrzał się na niego ze złością.
- No, to tak : mamy „zaprzyjaźnić się” z Wesem Shackleboltem, Emily Vance, Lydią McKinnon, Hectorem Dodge i z Nicolettą Fenwick. Ważne żebyśmy wypytywali o ich rodziców, zwyczaje, domy i stan majątkowy. Pamiętajcie wszystko ma być użyteczne dla zgromadzenia. Oczywiście róbcie to z wyczuciem. Blaise ty zajmij się Wesem, Pansy ty weź Emily, Millicenta Lydie, Harper Hectora, a ty Dafne wypytaj Nicolette.
- A ty? – zapytała z wyrzutem Pansy.
- Ja będę zajmował się wami. Jak wiecie, to mój tata jest szefem. Będę sprawdzał czy wszystko robicie dobrze.
- Słucham?! Nikt nie mianował cię na lidera – powiedziała Dafne.
- To prawda, ale mam na pewno więcej do gadania niż ty. Chyba, że mam powiedzieć tacie, żeby usunął z organizacji twoją rodzinę. Co Greengrass? – zapytał z szyderczym uśmieszkiem. – Na dzisiaj wszystko. Ma ktoś jeszcze jakieś pytania? … Nie? Przyłóżcie się do tego zadania. A teraz możecie już iść.
- Ja mam pytanie. Dlaczego nie możemy wtajemniczyć Madeline?
- Rozmawialiśmy już o tym – powiedziała Dafne i wywróciła oczami. – Jak zapewne pamiętasz, pochodzi z rodziny zdrajców krwi, jej tata jest aurorem i nie ufam jej.
- Wybacz Pansy, ale trochę zgadzam się z Dafne. Ufam jej, ale w jej domu panują inne wartości. Czy ty na jej miejscu nie powiedziałabyś wszystkiego ojcu? – zapytał Blaise.
- No dobrze, jak już to omówiliśmy, to idę do Hogsmeade.
- Ja też, pa.
- A ja idę do swojego dormitorium – powiedzieli Ślizgoni, otworzyli drzwi i zaczęli wychodzić z pokoju. Ja także wyszłam. Musiałam jednak uważać by ich nie dotknąć. Byłam oszołomiona. Stwierdziłam jednak, że dalej muszę trzeźwo myśleć i ruszyłam do Bijącej Wierzby znajdującej się na błoniach. Znajdowało się tam tajemne przejście do Hogsmeade.
- Organizacja? Inne wartości? Co łączyło te wszystkie osoby, którymi mieli się „zająć”? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi – pomyślałam. Miałam już pewną hipotezę, aczkolwiek musiałam coś sprawdzić. Bałam się. Czułam, że to coś poważnego. Jednak najbardziej przerażał mnie wybór, którego będę musiała dokonać. Decyzja, dzięki której poprę Ślizgonów i ich wartości, lub moją rodzinę. Strach – tak, to zdecydowanie było uczucie, które czułam. 

 
                            Znalezione obrazy dla zapytania isabelle fuhrman and tom felton

5 komentarzy:

  1. Jeśli czyta się wspniałe opowiadanie, to nie ma dużo do gadania 😊. Ten rozdział bardzo mi się podobał, według mnie chyba najlepszy do tej pory. Mam nadzieję, że będziesz trzymać ten poziom, bo akcja rozwija się fantastycznie. Oby tak dalej! Czekam na kolejny rozdział, ten naprawdę mnie zaciekawił ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję <3 Szczerze mówiąc mi też się najbardziej podobał ;)

      Usuń
  2. Super rozdział! Jest coraz lepiej!
    Czekam z niecierpliwością na następny :D
    ~Leah

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z powyższymi komentarzami
    Genialne!

    OdpowiedzUsuń