Zdecydowałam, że od teraz rozdziały będę wrzucać co poniedziałek. Nie wyrabiałam się na niedzielę... Pamiętajcie o komentarzach, miło byłoby je zobaczyć. Z tego rozdziału jestem całkiem zadowolona, więc zapraszam :) :
Wyszłam z
dormitorium. Udało mi się nie obudzić dziewczyn. Musiałam zrealizować mój plan
odkrycia ich tajemnicy. Moje działanie miało skupiać się wokół jednego
przedmiotu – Peleryny Niewidki. Wiedziałam, że Harry ją posiada. Bawiliśmy się
nią jako dzieci. Dzięki temu magicznemu przedmiotowi mogłabym podsłuchać całą „naradę”
Ślizgonów. Ruszyłam do wieży Gryffindoru, ponieważ tam wg Mapy Huncwotów
znajdował się mój kuzyn. Po chwili stałam już pod portretem Grubej Damy.
- Mogłaby
mnie pani wpuścić do środka? Mam bardzo ważną sprawę do załatwienia, jednak nie
znam hasła – powiedziałam z czarującym uśmiechem.
- Nie
wpuszczę do środka Ślizgona. Na pewno masz złe zamiary! – odpowiedziała
oburzona. Nie pozostawało mi nic innego jak czekać na kogoś, kto będzie znał
hasło. Po kilku minutach do obrazu podeszła rudowłosa dziewczynka z pierwszej
klasy. Popatrzyła się na mnie ze strachem, więc uśmiechnęłam się do niej.
- Nie
zwracaj na mnie uwagi. Po prostu muszę załatwić pewną sprawę – powiedziałam
najmilszym tonem, jakim umiałam.
-
Czekoladowe Żaby – powiedziała dziewczynka i po rozsunięciu obrazu weszła do
środka. Wykorzystałam okazję i już po chwili stałam w pokoju wspólnym
Gryffindoru. Moim pierwszym spostrzeżeniem była różnica pomiędzy tym
pomieszczeniem, a naszym, Ślizgońskim. Ten pokój charakteryzował się kolorami:
czerwonym i złotym. Dodatkowo było tu przytulnie i ciasno. Wszędzie znajdowały
się okna, więc pokój wspólny cechowała jasność.
Dopiero po chwili zobaczyłam, że wszyscy Gryfoni siedzący na kanapach
utkwili we mnie spojrzenia. Uśmiechnęłam się z wyższością i zapytałam :
-Gdzie
znajduje się dormitorium Harry’ego Pottera?
- A po co ci
to?! Wracaj do Lochów!
- A jak ci
powiem, to umówisz się ze mną?
- Przecież
to Ślizgonka!
- Ale ładna
Ślizgonka…
- Pierwsze
drzwi po lewej!
Uśmiechnęłam
się. Gryfoni to prawdziwi idioci. Cieszę się, że jestem Ślizgonką. Odwróciłam
się bez słowa i ruszyłam do wskazanego mi dormitorium. Po chwili weszłam do
środka i zamknęłam drzwi. Cieszyłam się, że był tam tylko Harry. Nie zniosłabym
widoku rudzielca, strasznie mnie irytował. Dodatkowo stwierdziłam, że tak
będzie prościej.
- Co ty tu
robisz? – zapytał zaskoczony.
- Mam
prośbę.
- No pewnie.
W ogóle ze mną nie rozmawiasz, obrażasz moich przyjaciół, a jak przyjdzie co do
czego to przychodzisz po przysługę.
- Potrzebuję
Peleryny Niewidki – odpowiedziałam niewzruszona . – Mam pewną naprawdę ważną
rzecz do załatwienia i jest ona niezbędna.
- A co to za
naprawdę ważna rzecz?
- Nie mogę
ci powiedzieć. Pożyczysz mi, czy nie? Już wystarczająco mocno namęczyłam się,
żeby tu przyjść.
- Pożyczę,
jeżeli powiesz mi do czego jest ci potrzebna – odpowiedział. Uśmiechnęłam się. Właśnie
takiej odpowiedzi się spodziewałam. Szybko wyciągnęłam różdżkę i skierowałam ją
w stronę Harry’ego.
- Drętwota!
– krzyknęłam, a z mojej różdżki wydobyło się czerwone światło. Już po chwili
Potter leżał nieprzytomny na ziemi.
- Accio
Peleryna Niewidka! – rzuciłam kolejne zaklęcie dzięki któremu, z szafy mojego
kuzyna, podleciał do mnie aksamitny materiał. Szczęśliwa wcisnęłam pelerynę do
kieszeni i wyszłam z dormitorium. Następnie wyszłam z wieży i ruszyłam w stronę
lochów. Nie miałam ochoty iść na śniadanie. Wiedziałam, że mój pobyt w
Gryffindorze będzie jednym z głównych tematów. Lubiłam gdy ludzie o mnie
mówili, jednak dzisiaj nie spodobałoby mi się to. Usiadłam więc przy kominku w
pokoju wspólnym i zaczęłam czytać książkę. Byłam sama, a to zdarzało się
naprawdę rzadko. Co dziwne, ta samotność podobała mi się. Nikt mi nie
przeszkadzał, jedyne co słyszałam to swoje myśli. Wiedziałam jednak, że
Ślizgoni zaraz wrócą ze śniadania. Czułam, że się zmieniam. Jednak nie byłam
pewna na czym dokładnie ta zmiana polega.
- Madeline,
Madeline, Madeline. Myślałem, że nic nie jest w stanie wytrącić mnie z
równowagi. Jednak, udało ci się. Wyobraź sobie, idę na śniadanie, siadam przy
stole i piję gorącą herbatę, gdy nagle słyszę, że moja przyjaciółka była w
wieży Gryfdiotów i odwiedzała Harry’ego Pottera. Jak myślisz, jak zareagowałem?
– zapytał lekko zirytowany Blaise, który wszedł do pokoju wspólnego i usiadł
obok mnie na kanapie.
- Patrząc na
plamę na twojej koszulce, myślę, że byłeś raczej zdziwiony – odpowiedziałam ze
śmiechem. Po chwili Zabini spojrzał na swoją koszulkę i jeszcze bardziej się
zirytował.
- Widzisz!
To wszystko przez ciebie!
- Zawsze do
usług.
- I to ja
jestem irytujący?
- Cytuję :
„Przecież wiesz, że uwielbiam się z tobą droczyć.”
Słysząc to
Blaise przewrócił oczami i uśmiechnął się. Po chwili do pokoju weszło kilka
osób, w tym moi przyjaciele. Za to Zabini zapytał:
- A tak
serio, to po co tam szłaś?
- My też
chcielibyśmy wiedzieć – dopowiedziała Pansy.
- Jak bym ja
znała wasze WSZYSTKIE tajemnice, a wy moje, to byłoby bardzo nudno –
odpowiedziałam tajemniczo. – Idę
przygotować się do wyjścia do Hogsmeade.
Po chwili
wstałam i poszłam do dormitorium. Ślizgoni są sprytni, więc musiałam dobrze
upozorować moje zakupy. Włożyłam do torby portfel, Pelerynę Niewidkę, Mapę
Huncwotów i różdżkę.
- Do torby
chyba zaglądać mi nie będą – mruknęłam i wyszłam z dormitorium. Zobaczyłam, że
moi przyjaciele stoją przy kominku i szepczą. Wkurzyłam się.
- Mogliby
być trochę ostrożniejsi. Mają mnie za idiotkę?! – pomyślałam.
- No, to ja
już idę. Miłej randki Pansy! Miłego… odpoczynku chłopcy! – powiedziałam.
- Dzięki,
paa – usłyszałam przy wychodzeniu. Szłam
do Pokoju Życzeń. Stwierdziłam, że to najlepsze miejsce, w którym
mogłabym poczekać na spotkanie Ślizgonów. Po chwili spotkałam pewnego chłopaka.
Był to Krukon, zdawało mi się, że nazywa się Trevor Boot.
- Cześć
Madeline. Nie wiem czy mnie kojarzysz, ale… Masz z kim iść do Hogsmeade?
- Nie, ale
jeszcze tam nie idę.
- Dobrze,
mógłbym na ciebie poczekać, jeślibyś chciała oczywiście.
- Spieszy mi
się. Zaproś kogoś innego – odpowiedziałam i szybko odeszłam. Zdziwiłam się.
- Czy on
naprawdę myślał, że z nim pójdę? Przed nim zapraszało mnie tylu chłopców, a im
także odmawiałam. Nie rozumiem. Czy wyglądam jakbym szukała chłopaka? Nikt mi
się nie podoba i mam nadzieję, że tak pozostanie. Związek to tylko strata
czasu. Nie potrzebuję tego, nie teraz – pomyślałam. Po chwili doszłam na siódme
piętro. Następnie przeszłam się 3 razy wzdłuż ściany, intensywnie myśląc o
małym pokoju z kominkiem, stolikiem i wygodnym fotelem. Dzięki temu przede mną
pojawiły się drzwi prowadzące do właśnie takiego pomieszczenia. Tak działał
Pokój Życzeń – zbawienie wszystkich uczniów. Usiadłam na fotelu i wyjęłam Mapę
Huncwotów z torby. Następnie zaczęłam szukać moich przyjaciół. Na razie byli
oni razem z innymi Ślizgonami w pokoju wspólnym. Nie pozostało mi nic innego
jak czekać. Pomyślałam o szklance czarnej kawy i francuskim rogaliku. Na moje
szczęście pojawiły się one na stoliku ustawionym obok fotela. W momencie
rozkoszowania się kawą zobaczyłam, że Millicenta, Pansy, Draco, Blaise, Harper
i Dafne idą w stronę dormitorium chłopców.
- Serio,
teraz?! – pomyślałam, ubrałam Pelerynę Niewidkę i pobiegłam w stronę lochów. Po
chwili stałam pod drzwiami „pokoju narad”. Zaczęłam zastanawiać się co mogę
zrobić, aby wejść do środka. Nie chciałam marnować czasu. Po chwili zapukałam
do dormitorium. Tak jak się spodziewałam Blaise otworzył drzwi i zaczął się
rozglądać.
- Halo? Ktoś
tu jest? – zapytał zdziwiony, a po chwili wyszedł na korytarz. – Halo?!
Ja za to
wykorzystałam sytuację i weszłam do pokoju. Stanęłam w kącie, tak żeby nikt we
mnie nie wszedł. Niewidzialność bywa użyteczna.
- O co
chodziło? – zapytał Draco wchodzącego do dormitorium Blaise’a.
- Nie wiem,
chyba ktoś robił sobie żarty – odpowiedział i zamknął drzwi. Zdziwiłam się.
Jego ton był taki poważny.
- Na czym
skończyliśmy? Zamierzam iść jeszcze do
Hogsmeade, więc się pospieszmy – powiedziała zirytowana Dafne.
- Dostałem
list od mojego taty. Powierzył nam pewne zadanie. Jak się domyślacie dotyczy ono
zgromadzenia. Otóż możemy mu pomóc. Czy ktoś jest przeciwko? – zapytał Draco.
- Jakbyśmy
mieli coś do gadania… - mruknął Blaise, a blondyn spojrzał się na niego ze
złością.
- No, to tak
: mamy „zaprzyjaźnić się” z Wesem Shackleboltem, Emily Vance, Lydią McKinnon,
Hectorem Dodge i z Nicolettą Fenwick. Ważne żebyśmy wypytywali o ich rodziców,
zwyczaje, domy i stan majątkowy. Pamiętajcie wszystko ma być użyteczne dla
zgromadzenia. Oczywiście róbcie to z wyczuciem. Blaise ty zajmij się Wesem,
Pansy ty weź Emily, Millicenta Lydie, Harper Hectora, a ty Dafne wypytaj
Nicolette.
- A ty? –
zapytała z wyrzutem Pansy.
- Ja będę
zajmował się wami. Jak wiecie, to mój tata jest szefem. Będę sprawdzał czy
wszystko robicie dobrze.
- Słucham?!
Nikt nie mianował cię na lidera – powiedziała Dafne.
- To prawda,
ale mam na pewno więcej do gadania niż ty. Chyba, że mam powiedzieć tacie, żeby
usunął z organizacji twoją rodzinę. Co Greengrass? – zapytał z szyderczym
uśmieszkiem. – Na dzisiaj wszystko. Ma ktoś jeszcze jakieś pytania? … Nie?
Przyłóżcie się do tego zadania. A teraz możecie już iść.
- Ja mam
pytanie. Dlaczego nie możemy wtajemniczyć Madeline?
-
Rozmawialiśmy już o tym – powiedziała Dafne i wywróciła oczami. – Jak zapewne
pamiętasz, pochodzi z rodziny zdrajców krwi, jej tata jest aurorem i nie ufam
jej.
- Wybacz
Pansy, ale trochę zgadzam się z Dafne. Ufam jej, ale w jej domu panują inne
wartości. Czy ty na jej miejscu nie powiedziałabyś wszystkiego ojcu? – zapytał Blaise.
- No dobrze,
jak już to omówiliśmy, to idę do Hogsmeade.
- Ja też,
pa.
- A ja idę
do swojego dormitorium – powiedzieli Ślizgoni, otworzyli drzwi i zaczęli
wychodzić z pokoju. Ja także wyszłam. Musiałam jednak uważać by ich nie
dotknąć. Byłam oszołomiona. Stwierdziłam jednak, że dalej muszę trzeźwo myśleć
i ruszyłam do Bijącej Wierzby znajdującej się na błoniach. Znajdowało się tam
tajemne przejście do Hogsmeade.
-
Organizacja? Inne wartości? Co łączyło te wszystkie osoby, którymi mieli się „zająć”?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi – pomyślałam. Miałam już pewną hipotezę,
aczkolwiek musiałam coś sprawdzić. Bałam się. Czułam, że to coś poważnego.
Jednak najbardziej przerażał mnie wybór, którego będę musiała dokonać. Decyzja,
dzięki której poprę Ślizgonów i ich wartości, lub moją rodzinę. Strach – tak,
to zdecydowanie było uczucie, które czułam.
Jeśli czyta się wspniałe opowiadanie, to nie ma dużo do gadania 😊. Ten rozdział bardzo mi się podobał, według mnie chyba najlepszy do tej pory. Mam nadzieję, że będziesz trzymać ten poziom, bo akcja rozwija się fantastycznie. Oby tak dalej! Czekam na kolejny rozdział, ten naprawdę mnie zaciekawił ❤️
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję <3 Szczerze mówiąc mi też się najbardziej podobał ;)
UsuńSuper rozdział! Jest coraz lepiej!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny :D
~Leah
Dzięki :D
UsuńZgadzam się z powyższymi komentarzami
OdpowiedzUsuńGenialne!