środa, 9 marca 2016

Rozdział 11

Decyzja

A więc wreszcie nadszedł ten dzień, w którym wrzucam nowy rozdział. Przepraszam, że trwało to tak długo, ale nie miałam zbyt dużo czasu. Nie chciałabym prosić was o komentarze, ale... Wyświetleń jest naprawdę sporo, ale one nie dają żadnej satysfakcji. Nie obchodzi mnie ile osób czyta mojego bloga, wolałabym wiedzieć co o nim myślą. Poznać waszą opinię, nawet jeżeli ona nie jest zbyt dobra. A teraz, zapraszam do czytania:

 
Miesiąc później…

Siedziałam przy stole Slytherinu obok Pansy i Blaise’a. Jadłam tosta i patrzyłam na Teodora siedzącego prawie naprzeciwko mnie. Ostatnimi czasy z nikim nie czułam się tak dobrze, jak z nim.
- Pierwszy grudnia… Listopad zleciał całkiem szybko i miło, co nie? – zapytała moja przyjaciółka. Nienawidziłam gdy ktoś wyskakiwał z tak głupim pytaniem. Była to typowa bezmyślna próba rozpoczęcia rozmowy.
- Tak – mruknęłam z uśmiechem. Kłamałam. Ten miesiąc był dla mnie straszny. Minął mi na zadręczaniu się całą tą sprawą z organizacją. Na początku zastanawiałam się kogo chcą zabić. Obstawiałam, że któregoś z rodziców osób, które mieli wypytać. Potem czekałam. Z czasem to czekanie zaczęło mnie stresować. Całymi dniami zastanawiałam się, co JA mogłabym zrobić. W końcu stwierdziłam, że muszę powiedzieć o wszystkim tacie. Szybko z tego zrezygnowałam. Następnie martwiłam się, że ktoś zginie. Bałam się, że będzie to moją winą, w końcu to ja nie zareagowałam. Ostatnim etapem był mój egoizm. Stwierdziłam, że co ma się stać, to się stanie, a jedna szesnastolatka tego nie zmieni. Starałam się zapomnieć o całej tej sytuacji.
- Nad czym ty znowu myślisz? Ostatnio więcej gapisz się w ścianę niż mówisz. Depresje masz, czy co? – zapytał się „poważnym” tonem Blaise, a Pansy szturchnęła go i spojrzała się z wyrzutem.
- Chciałem powiedzieć, martwimy się o ciebie – wyszczerzył się.
- Dzięki, ale nic mi nie jest.
- To pewnie przez Notta – zakrztusiłam się herbatą.
- O co ci chodzi?
- Pansy, czy ty to widzisz? Nasza Maddie się zakochała – powiedział trochę za głośno.
- Przykro mi, Blaise, ale ten czas jeszcze nie nadszedł – uśmiechnęłam się. Ślizgon chciał jeszcze coś dodać, ale do sali wleciały sowy. Narobiły tyle hałasu, że nawet jakby mi odpowiedział, nie usłyszałabym. Bonnie rzuciła gazetę na mój talerz. Jak zwykle był to tylko Prorok Codzienny. Z przyzwyczajenia chciałam zgiąć go i włożyć do kieszeni, a treść przejrzeć później, ale coś przykuło moją uwagę. Na pierwszej stronie, czerwonymi, wielkimi literami było napisane : „DYREKTOR DEPARTAMENTU MIĘDZYNARODOWEJ WSPÓŁPRACY CZARODZIEJÓW ZOSTAŁ ZAMORDOWANY!”. Zaczęłam szukać jeszcze jednej informacji. Tak, Jon Porgait zginął z trucizną w krwioobiegu. Moje najgorsze obawy się spełniły. Organizacja zrobi wszystko, łącznie z morderstwem aby uzyskać swój cel. Najgorsze jest to, że nie wiem co to za cel.
- Jak myślisz, kto mógł to zrobić? – zapytałam Pansy, byłam ciekawa co mi odpowie.
- Nie mam pojęcia. W Świecie Magii zawsze panował spokój, a teraz… Morderstwo i to jeszcze dotyczące tak ważnego urzędnika.
- Tak… Ale ktokolwiek to zrobił, na pewno chce wywołać panikę. Z resztą wierzę, że aurorzy znajdą sprawcę. To był mugolak, prawda?
- Tak, chyba tak – przytaknęła.  Stwierdziłam, że T.F.T.J. głównie chce się pozbyć mugolaków z ważnych stanowisk. Ale po co? Żeby zagarnąć je dla siebie? Rodzice moich przyjaciół i tak są wysoko postawieni.
- Idziemy? – moje rozmyślanie przerwał Blaise.
- Ale gdzie? – Ślizgoni roześmiali się.
- Madeline, jest dziewiąta, a ty jeszcze śpisz? No na lekcje, a gdzie…
- Zamyśliłam się, pff, no to chodźmy.
                                                             
                                                                ***

Lekcje minęły mi całkiem szybko. Za to ten dzień nie należał do najlepszych. Na eliksirach wylałam swoją idealną miksturę i straciłam sporo punktów. Na transmutacji pokłóciłam się z Dafne (kolejne punkty poleciały). A na deser zapomniałam zrobić referatu na zaklęcia. Wyszłam z sali i od razu poszłam na obiad. Byłam strasznie głodna.
- Coś się stało? Jesteś dzisiaj strasznie roztargniona – podszedł do mnie Teodor.
- Po prostu rozmyślam nad tym morderstwem. Chwila… Czy ty przypadkiem nie mówisz o pewnym zdarzeniu na eliksirach?
- Raczej, no wiesz, ta ławka wyglądała dużo lepiej z wielką, wypaloną dziurą pośrodku – uśmiechnął się.
- Wielkie dzięki. Przynajmniej MÓJ eliksir zadziałał.
- Aż za dobrze… - roześmiałam się. Wystarczył lekki żart w jego wykonaniu, żeby mnie rozweselić.
- Dzięki – powiedziałam. Wiedziałam, że specjalnie poprawił mi humor.
- A wymyśliłaś coś, w związku z tym całym morderstwem?
- Nie, nic konkretnego. Po prostu moi rodzice też mają całkiem ważne stanowiska i mam nadzieję, że taka zbrodnia się już nie powtórzy – skłamałam. W końcu pochodzę z rodziny, która słynie z bardzo czystej krwi, więc nic nam nie grozi. Czasami przerażało mnie, że kłamanie przychodziło mi tak lekko.
- Rozumiem – odpowiedział i ścisnął moją rękę. Ten drobny gest dodał mi otuchy. Sprawił, że chciałam dotknąć go jeszcze raz. Zapomniałam o wszystkich moich problemach. Na szczęście dotarliśmy do stołu w Wielkiej Sali. Przecież nie mogłam się w nim zakochać. To nie był czas na taką słabość, którą jest… miłość. Uwielbiałam spędzać czas z Teodorem, ale potrzebowałam go jako przyjaciela, który mnie rozumie. TYLKO.  Usiadłam przy stole i zaczęłam się rozglądać. Mój wzrok padł na siedzącego przy stole Gryffindoru Harry’ego. Był szczęśliwy, rozmawiał i śmiał się z Ronem. Uśmiechnęłam się, na szczęście mądrze wybrnęłam z kłótni o Pelerynę. W dzień, w który obiecałam mu ją oddać wybrałam się tajemnym przejściem do Hogsmeade i… Kupiłam fałszywą Pelerynę Niewidkę. Dobrze jest być Ślizgonem…

                                                                       ***

Dziewczyny zasnęły, a ja pognałam w stronę Pokoju Życzeń. Myślałam jeszcze o błoniach, ale grudniowe noce nie należą do ciepłych… Przeszłam trzy razy przed drzwiami i wyobraziłam sobie wymarzony pokój. Po chwili weszłam do środka. Ku mojemu zdziwieniu przy kominku siedziała Luna Lovegood.
- Widzę, że pragnęłaś tego samego co ja – powiedziała nie odwracając się.
- Czyli? – zapytałam sceptycznie.
- Spokoju, ciszy, samotności. Siadaj, może towarzystwo przyda nam się bardziej. Zawsze wiedziałam, że ten pokój jest bardzo inteligentny.
Nic nie odpowiedziałam. Po prostu położyłam się na dywanie. Żałowałam, że obok mnie siedzi Krukonka, ale na więcej liczyć nie mogłam.
- Dlaczego jesteś taka miła? Przezywamy cię, nazywamy Pomyluną, a ty dalej utrzymujesz ten swój uśmiech i łagodność.
- Ogniem pożaru nie ugasisz.
- Nie powiedział nigdy żaden Ślizgon… - mruknęłam. Liczyłam na śmiech albo chociaż szerszy uśmiech, a Luna po prostu pokiwała głową. Zamknęłam więc oczy i rozkoszowałam się ciszą.
- Żałosne – powiedziałam. Naszła mnie dziwna ochota wygadania się. – Mam tyylu przyjaciół. Podobno prawdziwych. Ale jak zauważą, że coś się dzieje. Że od miesiąca chodzę zamyślona i smutna, to nie zapytają co mnie gnębi. Znaczy, zapytają, ale jak dostaną głupią wymówkę jako odpowiedź, nie dopytują się. Ludzie są tacy samolubni. Gdy mają problem pragną się wygadać, liczą na radę, mówią ci, jakim wspaniałym przyjacielem jesteś. Ale jak przyjdzie co do czego – ty masz problem, zignorują to. Zaczną odsuwać od siebie myśl, że powinni ci pomóc. Po co mają martwić się jeszcze twoimi zmartwieniami? A najśmieszniejsze jest to, że nawet jeżeli by się dopytali, to nie powiedziałabym im. Nie mam z kim porozmawiać… Nie mam nikogo kto zrozumiałby mnie w stu procentach. Przykre… - wyrzuciłam z siebie.
- Powiedz mi. Może obcym osobom mówi się łatwiej o swoich zmartwieniach, niż bliższym – roześmiała się. – Ale co ja mogę o tym wiedzieć. Nie mam zbyt wielu przyjaciół… Powiedz mi.
- Nie powinnam – powiedziałam, ale zaczęłam zastanawiać się nad tą możliwością. Luna i tak nikomu by nie powiedziała (trochę nie miała komu) i czułam wewnętrzną potrzebę rozmowy.
- Powiedz mi.
- Zaczynasz mnie irytować.
- Powiedz mi.
- Dobrze, ale to nie dlatego, że cię lubię. Robię to tylko dla siebie – odchrząknęłam. – Pewne osoby… osoby, na których bardzo mi zależy biorą udział w czymś naprawdę złym. Chciałabym powiedzieć całą prawdę o tym komuś, kto mógłby to zakończyć, ale zraniłoby to ich. Tu nawet nie chodzi o stratę ich zaufania, tylko o poważną krzywdę.
- Złe uczynki ciągną za sobą konsekwencje.
- Ale to nie do końca jest ich wina – odparłam. – Wydaje mi się, że nie mają wyjścia.
- No to pomożesz im, kończąc coś złego, do czego są zmuszani.
- Przecież mówiłam, że to ich zrani! – wkurzyłam się.
- A to zło ich nie rani?
Nie odpowiedziałam. Po prostu spojrzałam się na płonący w kominku ogień. Zawsze mnie uspokajał. Te tańczące ze sobą, gorące płomyki światła. Nierównomierne, poruszające się z pasją języki ognia. Pożerające wszystko, co je otacza. Fascynowały mnie. Przypominały mi ludzi. Mnie.
- Pójdę już – powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Chwyciłam klamkę i odwróciłam się do blondwłosej Krukonki:
- Dziękuję – powiedziałam. Niestety to słowo nie przeszło mi zbyt gładko przez gardło. Bycie Ślizgonką dało się we znaki. Wyszłam z pokoju. Nie wzięłam ze sobą Peleryny, więc w każdej chwili złapać mnie mógł nasz woźny. Nie przejmowałam się tym. Mój umysł był pełen od najróżniejszych myśli. Nowość? Nie. Kiedyś mój tata stwierdził, że mnie to wykończy. Pewnie miał racje. Ten dzień nie należył do najprzyjemniejszych. Jednakże podjęłam bardzo ważną decyzję. Powiem ojcu o wszystkim. Święta już niedługo, więc spotkam się z tatą osobiście i opowiem mu o organizacji. Wszystko co wiem. Jestem sprawiedliwa. Kocham swoich przyjaciół, ale nie poświęcę dla nich życia innych ludzi. Jeżeli ktoś robi coś złego, musi ponieść karę. Nieistotne jest to, czy ten ktoś jest rodzicem mojego przyjaciela. Powiem tacie, nawet jeżeli przeze mnie rodzice Ślizgonów pójdą do Azkabanu. To zaszło już za daleko. 

 Znalezione obrazy dla zapytania isabelle fuhrman and  sad

3 komentarze:

  1. Bardzo miły i sympatyczny rozdział. W dwóch miejscach zmieniłaś czas pisania (w sensie z przeszłego na teraźniejszy), ale innych błędów nie zauważyłam. Czekam na dalszą akcję i i tak shipuję Teodora x Madeline.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabyś mi na priv napisać gdzie zmieniłam czasy? Czasami sie rozpraszam ;) + Dziękuje za opinie

      Usuń
  2. Dopiero przeczytałam. Bardzo fajny rozdział, miło się czyta :) Oby tak dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń